top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraPanOptikon

"Koronamoment" na świecie (odc. 6)

Po dwumiesięcznej przerwie rozgrywki piłkarskie wznawia Bundesliga. Kibicie zacierają ręce i chwytają za piloty do telewizorów, gdyż mecze odbywać się będą bez udziału widzów. W Moenchengladbach na trybunach ułożono nawet kartoniadę (...) z twarzami kibiców. Trochę szkoda niektórych polskich drużyn. Legia Warszawa ma przecież całkiem spore doświadczenie rozgrywania meczów bez publiczności... Tymczasem w Polsce Komisja Medyczna PZPN właśnie wydała negatywną opinię w sprawie rozgrywania meczów kontrolnych przed spodziewanym wznowieniem rywalizacji w PKO Ekstraklasie. Być może dzieje się tak w trosce o polskich kibiców, zważywszy na poziom tych rozgrywek i emocjonalne rozedrganie osób na kwarantannie. Na restarcie wspomnianej wcześniej Bundesligi wyraźnie straci za to białoruska Vyszejszaja Liha, od której uciekną fani zakładów bukmacherskich. Do tego weekendu Liha "grała bowiem dla całego świata". Dosłownie.

 

Wyborcza groteska w Polsce nie doszła do skutku. Rząd chciał zafundować Polakom wyborczy Afganistan w postaci niewykonalnych i niekonstytucyjnych wyborów korespondencyjnych, których wcześniej nie ćwiczył. Na kilkadziesiąt godzin przed terminem 10 maja zegar Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) wciąż tykał. W końcu posłowie ulżyli Polakom uchylając wcześniejszą ustawę o wyborach kopertowych i otwierając drogę do wyborów mieszanych. Przypominam tylko, że mamy obecnie XXI w. ale przez chwilę mogliśmy przenieść się w czasie do XVIII. Wciąż nie wiadomo, kiedy PKW rozpocznie ponownie wsteczne odliczanie do wyborów prezydenckich. W tym kontekście zmiana przez Koalicję Obywatelską swojego kandydata to ratowanie politycznej skóry ale także wyraźna złośliwość w kierunku organizatora wyborów. Teraz nie za bardzo wiadomo, co zrobić z 30 mln wydrukowanych kart do głosowania. Konfederacja przygotowała właśnie projekt pozwu o zapłatę przez wicepremiera Jacka Sasina 5 mln złotych tytułem bezprawnego wydrukowania kart wyborczych. Tymczasem ostatni sondaż Kantar dla "Faktów" TVN przewiduje zwycięstwo prezydenta Dudy w pierwszej turze (51%). Pozostali kandydaci na czele z Szymonem Hołownią (17%) znaleźli się w "ostrym cieniu mgły" (sic!). Sowieci rozpraszali mgłę jodkiem srebra, suchym lodem lub pyłem cementowym. Ciekawe, jaki sposób na mgłę znajdą kontrkandydaci urzędującego prezydenta.

 

W Warszawie rozgrywa się też inny ciekawy pojedynek. W rolach głównych udział biorą Ambasadorowie Stanów Zjednoczonych i ChRL. Dyscyplina: blame game. Twitterowa wymiana ciosów nie przypomina słynnej dyplomacji pingpongowej, która przyczyniła się do zbliżenia obu państw z końcem lat 60-tych. W Warszawie doszło zresztą wówczas do wielu nieoficjalnych spotkań obu delegacji, które umożliwiły przełom. Dzisiejsze spotkania ambasadorskie na Twitterze przypominają pingponga. Z jedną różnicą. Zamiast piłeczki po stole odbija się gorący ziemniak (hot potato).

 

W "zestrzeliwaniu" chmur deszczowych w ostatnich dekadach wyspecjalizowali się Rosjanie przy okazji organizacji Dnia Zwycięstwa 9 maja, w którym deszcz nie miał racji bytu. W tym roku rosyjskie obchody wyglądały symbolicznie w zderzeniu z tym, co przygotował prezydent Łukaszanka. Ten parady nie przełożył ucierając nosa Vladimirowi Putinowi. Gdyby nie koronawirus, nie miałby na to najmniejszych szans. W ten sposób Białoruś wystąpiła w roli prawdziwego kustosza tradycji zwycięstwa i krytyka koronapsychozy propagowanej przez Światową Organizację Zdrowia. Dzienny przyrost zakażeń o tysiąc nowych przypadków nie robi na Łukaszence specjalnego wrażenia (w Rosji jest to ok. 10 tys. przypadków). Prezydent Białorusi jest najwyraźniej zaszczepiony. Ideologicznie.

 

Coraz wyraźniej widać, że wychodzeniu z pandemii towarzyszyć będzie wprowadzanie lokalnych restrykcji w miejscach z negatywną statystyką zachorowań. Od Azji po USA. To wcale nie oznacza, że mamy już do czynienia z drugą falą zachorowań. Ta ponoć uderzy po wakacjach. Okazuje się także, że lockdown nie zawsze przynosi oczekiwane skutki. W Indiach liczba zachorowań przekroczyła już statystyki z Chin pomimo poważnych restrykcji. Pod lupą indyjskich biegłych jako potencjalne źródło zakażeń znalazł się rynek owocowo-warzywny Azadpur w Delhi. Kurkuma i curry jednak średnio radzą sobie z patogenem. Najwyraźniej nie pomaga także krowi mocz, który popijają niektórzy wyznawcy hinduzimu doszukując się w nim remedium na koronawirusa. A tak na serio, w większości państw rozwijających się oficjalne statystyki chorych na patogen Covid-19 to wierzchołek góry lodowej. A to oznacza, że trudno będzie zdławić pandemię, tak jak zrobiła to Nowa Zelandia czy Słowenia. Ta ostatnia właśnie ogłosiła koniec epidemii i otwiera granice. Małe i dobrze zorganizowane państwa mają w tym względzie przewagę. Ruch transgraniczny będzie teraz także sukcesywnie odmrażany w pozostałych państwach UE. Tymczasem, w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy krzywa poparcia dla działań gabinetu Borisa Johnsona w obliczu pandemii spadła poniżej 50%. Osoby chodzące po górach wiedzą, że schodzenie ze szczytu jest dużo bardziej wymagające. Warto o tym pamiętać, gdyż przypadek brytyjski raczej nie będzie odosobniony.

 

Ciekawe wnioski na temat krajobrazu w Europie po koronawirusie przedstawił brytyjski historyk i europeista Timothy Garton Ash. Uczony zarysował dwa skrajne scenariusze: optymistyczny i pesymistyczny. Znając życie Europa obierze ścieżkę po środku. Tak czy owak, może zaskakiwać fakt, iż aż 53 procent młodych Europejczyków uważa, że państwa autorytarne mają większe szanse niż liberalne demokracje na zwalczanie kryzysu klimatycznego. Pytania zespołu badawczego padły jeszcze przez wybuchem pandemii ale można przypuszczać, że w tym drugim kontekście odpowiedzi Europejczyków byłyby podobne. Ma to ogromne znaczenie w szukaniu odpowiedzi na pytanie o przyszłość Europy. 71 procent Europejczyków opowiada się także za jakąś formą gwarantowanej płacy minimalnej, co staje się faktem w wielu gospodarkach dotkniętych epidemią. Pandemia może mieć zatem swój pozytywny skutek w postaci zmniejszania dysproporcji dochodowych i kulturowych, które osłabiły fundament demokracji liberalnych w wielu państwach Europy i USA. Wyrównywanie szans może okazać się decydującym ciosem wymierzonym w tani populizm, który chciałby rozerwać Europę na narodowe strzępy. Alternatywą dla tego scenariusza jest jednak widmo Europy pogrążonej w resentymentach porównywalnych do stanu po 1918 r. Europy, w której nierówności dochodowe pomiędzy oraz w ramach państw zasilą narracje populistów. Europy, której nie potrzebujesz. Ani Ty, ani ja.




30 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page